sobota, 15 lutego 2020

,,Sonic the Hedgehog" / ,,Sonic. Szybki jak błyskawica" - recenzja


Czy Sonicowi udało się wyjść obronną ręką i film nie skończył jak wiele innych adaptacji gier, o których wolimy nie pamiętać czy też stał się jedną z lepszych?



Temat filmowych adaptacji gier wciąż nie obywa się bez problemów ponieważ dopiero od roku sytuacja zaczęła się poprawiać dzięki ,,Pokemon. Detektyw Pikachu" czy ,,Angry Birds Film 2". I na początku wydawało się, że ,,Sonic. Szybki jak błyskawica" będzie tym co zepsuje tą dobrą passę. O samych problemach związanych z designem i generalnie wszystkim co działo się wokół filmu można by napisać dużą książkę i do pewnego momentu wiele wskazywało na to, że skończy się to źle. Jednak w pewnym momencie nadeszła nadzieja w postaci redesignu. Czyżby wszystkie obawy miały zniknąć dzięki temu, że Sonic nareszcie wyglądał jak on? To nie mogło być tak proste, bo filmy live-action jak ,,Hop" czy ,,Smurfy" to jeden z tych gatunków, których najbardziej nienawidzę w całym kinie. I od początku wydawało mi się, że postać Sonica w tej konwencji nie nada się pomimo ludzi, którzy pojawiali się przecież już wcześniej w jego grach. Z drugiej strony może film od samego początku zapowiadał się dobrze i po prostu okropny design to przesłaniał i tak naprawdę poprawa jego wyglądu nie musiała niczego zmieniać?

Fabularnie znamy całkiem dobrze tą historię. Nasz główny bohater czyli Sonic musi uciec z swojej planety i trafia na Ziemię, gdzie odnajduje się całkiem dobrze, ale prędko okazuje się, że będzie musiał nawet uciec z niej z powodu Robotnika, który zrobi wszystko, aby wykorzystać go do jego własnych celów. Brzmi znajomo? Mam nadzieję, że tak, bo przypomina to aż zbyt mocno chociażby ,,Smurfy". I nie będę ukrywać, historia nie jest oryginalna. Nic jej nie wyróżnia i jest bardzo pretekstowa. Jednak służy to temu, żeby stworzyć film, który trafi do młodszej widowni dzięki tej prostocie, a przy okazji będzie stanowić grunt pod to, aby tacy fani Sonica mogli znaleźć coś dla siebie (min. nawiązania). ,,Sonic. Szybki jak błyskawica" to bezpieczny film familijny, który ma trafić do jak najszerszej widowni i w sumie nie ma w tym niczego złego, choć trzeba przyznać, że chciałbym, aby film wysilił się nieco mocniej. Jednak nadrabia te braki różnymi innymi elementami.

Przede wszystkim całość działa dzięki świetnie zarysowanemu Sonicowi. Z jednej strony nie jest dokładnie taki sam jak w grach, bo twórcy starają się dodać coś od siebie do jego postaci, a przy tym to dokładnie ten niebieski jeż, którego znamy. Jest on niezwykle sympatyczny i poprawiony wygląd pomaga w tym, bo jednak łatwiej jest na niego w ten sposób patrzeć. Mogę też pochwalić casting Schwartza, choć o jego grze głosowej nie powiem przez wzgląd na polski dubbing (który wypadł w porządku jakby ktoś był ciekaw). Jeśli chodzi natomiast o resztę postaci to na przód wysuwa się przede wszystkim doktor Robotnik w wykonaniu Jima Carrey'a. 

Kiedy ogłoszono, że to on zagra tą kultową postać to miałem spore obawy. Nieważne jak bardzo nie uwielbiam Carrey'a to zastanawiałem się czy nie przesadzi i nie uczyni z Robotnika kogoś na miarę jego wielu innych ról. Na szczęście udało się tego uniknąć i nawet jeśli Carrey silnie bierze garściami z jego poprzednich postaci, które grał to wciąż Eggman ma w sobie coś wyjątkowego co odróżnia go od takiego Grincha czy Maski. Poza tym podoba mi się jak jego postać została napisana. Jego przeszłość i motywacje są sensownie napisane, a do tego wyróżniają się od tego z czym jak dotąd kojarzyliśmy Robotnika.

Nieco gorzej jest z resztą postaci. Choć w sumie to nie ma wielu, które są jakkolwiek ważne. Jest chociażby Tom Wachowski grany przez Jamesa Marsdena, którego charakter czy motywacje są nie szczególnie oryginalne. Ot, mężczyzna, który nie zdołał osiągnąć niczego wielkiego w życiu i teraz chce wykazać się jako bohater. Na plus przynajmniej mogę zaliczyć, że jego relacja z Soniciem nie jest źle napisana, choć do ich przyjaźni dochodzi być może nieco zbyt szybko. Natomiast reszta osób to 3-planowi bohaterowie, o których nie jestem w sumie w stanie czegokolwiek powiedzieć.

Generalnie po ,,Sonic. Szybki jak błyskawica" nie spodziewałem się wiele, bo łatwo było zauważyć, że twórcy planują stworzyć solidną, choć nie szczególnie powalającą i oryginalną produkcję familijną dla wszystkich. Trochę im szkodzi to, że chcą zadowolić zarówno młodszą widownię jak i fanów, bo film nie spełnia całkowicie swojej roli ani dla tej grupy ani dla drugiej moim zdaniem. Jednak trzeba przyznać, że produkcja Jeffa Fowlera stanowi bardzo solidny grunt pod coś ciekawszego i kto wie czy przy kontynuacji nie zdołano by wymyślić czegoś znacznie bardziej interesującego. Natomiast na razie udało się wyjść obronną ręką patrząc na to, że jeszcze parę miesięcy temu każdy skazywał ten film na pewną śmierć. Da się? Jak widać tak.

Ocena: 6/10

1 komentarz: