sobota, 22 lutego 2020

,,Fantasy Island" / ,,Wyspa Fantazji" - recenzja


Od premiery ,,Prawdy czy wyzwanie" minęły już prawie dwa lata i trzeba zadać sobie pytanie, czy Jeff Wadlow nauczył się w końcu pisać scenariusze czy też stał się jednym z najgorszych scenarzystów jakich może mieć obecnie Hollywood?



Kiedy patrzę na filmy produkowane przed Blumhouse to myślę tylko o tym, że ludzie muszą w tamtych kwaterach wybierać scenariusze w ciemno, bo wygląda to jakby grali w rosyjską ruletkę i trafiali na jakiś świetny albo tragiczny projekt. W końcu z jednej strony dostajemy od nich takie produkcje jak ,,Uciekaj!", ale i również ,,Prawdę czy wyzwanie". Znaleźli dobry sposób na sukces, bo nieważne jaka jakość filmu, zawsze zarobi on na siebie. Lepiej, może być nawet hitem bez problemu, bo kosztuje bardzo niewiele. Jednak nie jest to coś co bym popierał. Z tego powodu boję się tego co może nieść ze sobą każdy kolejny film tej wytwórni. Szczególnie dotyczyło to ,,Wyspy Fantazji". Ciekawy pomysł wyjściowy przyciągał, ale twórcy ,,Prawdy czy wyzwanie" byli tym czego ogromnie się obawiałem. A więc, czy Blumhouse tym razem dobrze wybrało projekt czy popełnili błąd?

Początek jest nawet obiecujący. Pionki zostają rozstawione na planszy i nawet jeśli parę rzeczy wydaje się być naciąganych to wierzę, że może w drugiej połowie wszystko zostanie wyjaśnione. I historia rozwija się, myślę sobie, że to wszystko nie jest aż tak złe. Raczej... przeciętne. Ale przynajmniej ma to ręce i nogi. I kiedy już jestem gotowy, żeby bronić filmu przez negatywnymi recenzjami to zaczynam żałować tej myśli.

Mówiłem coś, że parę rzeczy jest naciąganych? Tak się składa, że cała druga połowa taka jest. Decyzje bohaterów są głupie, a zasady, które wprowadzają twórcy przeczą poprzednim. A jako, że nie brakuje zwrotów akcji to cała fabuła jest pogmatwana i nie ma sensu. Próbowałem po seansie zrozumieć całą historię i jakoś ją sobie wytłumaczyć, ale było to niemożliwe. Pytań przychodziło coraz więcej, a odpowiedzi nie byłem w stanie uzyskać. Scenariusz wygląda jakby został napisany przez trójkę pijanych osób, która zaczęła wymyślać milion pomysłów, a następnie postanowiła połączyć je nie myśląc o tym czy będzie to miało sens. Zresztą nie jest to pierwszy raz kiedy tak się dzieje, bo ten sam problem dotyczył ,,Prawdy czy wyzwanie".

I tak jak w poprzednim filmie, Wadlow nie jest w stanie sprawić, żeby cokolwiek ukryło wady scenariuszowe. Postacie są nudne, a reżyseria nijaka. Niby te elementy nie są tragiczne, ale ciężko będzie o nich pamiętać parę dni po seansie. A jak dołożymy jeszcze ten tragiczny scenariusz to dostaniemy produkcję, o której będziemy chcieli zapomnieć najszybciej jak to możliwe. Wadlow nie nauczył się niczego od czasu ,,Prawdy czy wyzwanie" i jego nowy film powinien być ostatecznym znakiem, żeby Blumhouse nie pomagało mu finansować przyszłych projektów.

Ocena: 2/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz