O zombie powiedziano już tak dużo, że można by się zastanawiać nad tym czy ktoś zdoła jeszcze powiedzieć coś nowego w tym temacie. Tego spróbował Jim Jarmusch, ale efekt niestety jest dość rozczarowujący...
Temat zombie został już dość mocno wyczerpany w kinie. Powstało wiele produkcji o tych potworach i doszło do tego, że nikt nie miał do powiedzenia czegokolwiek kreatywnego na ten temat. Jednak zapaliła się we mnie nadzieja jak dowiedziałem się, że Jim Jarmusch samemu stworzy produkcję o zombie. Jeśli film miała tworzyć osoba o tak charakterystycznym stylu to była szansa na powiew świeżości. Niestety pomimo dobrych zapowiedzi okazało się, że ,,Truposze nie umierają" są powtórką z rozrywki.
Zadziwia to bardzo mocno ponieważ film jak najbardziej definiuje styl Jarmuscha. Jest wiele długich i powolnych scen, a humor też nie różni się dużo od jego poprzednich produkcji. W czym takim razie leży problem? Powiedziałbym, że brak pomysłu na film. ,,Truposze nie umierają" sprawiają wrażenie projektu, który zrobiła grupka przyjaciół w wolnym czasie, bo nudziło im się. Budżet był, przyjaciele zebrali się i zrobili film o zombie, bo czemu by nie. Szkoda tylko, że nikt nie pomyślał dłużej nad historią.
Fabuła w filmie toczy się powoli i nie byłby to nawet problem, ale akcja nawet nie idzie do przodu. Ogląda się bohaterów jadących radiowozem przez ulice, ale nic więcej się z tym nie łączy. Dlatego przez większość czasu czeka się aż historia rozwinie się. Jednakże jeszcze gorzej potraktowane są same zombie. Oczywistym jest, że w filmach o nich zawierano często krytykę konsumpcjonizmu. Motyw stary jak świat. I z jakiegoś powodu Jarmusch robi tutaj to samo. Do tego gorzej niż inni wcześniej. Nie ma on nic do dodania w tym temacie.
Niestety ,,Truposze nie umierają" nie działają zarówno jako komedia od Jarmuscha jak i film o zombie. Humor nie jest na tyle dobry, aby warto było zobaczyć film, żeby się pośmiać. Natomiast fani truposzy nie znajdą tutaj niczego ciekawego dla siebie. Kiedy film się skończył to jedyną rzeczą jaka została ze mną po seansie to było poczucie pustki. Zastanawiałem się w głowie: ,,Chwila, to tyle? Nie chcesz nic więcej powiedzieć?" Film kończy się wręcz od niechcenia. W końcu musi się przecież zakończyć prędzej czy później. A z końcówką w nowej produkcji Jarmuscha nie wiąże się żadna interesująca puenta albo jakikolwiek pomysł. Zupełnie zresztą jak z całym filmem.
Ocena: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz