Byłem praktycznie pewien, że uda się wykorzystać tę szansę, żeby ciekawie rozwinąć markę. Niestety do tego nie doszło.
,,Martwe zło" to seria, którą darzę dość dużą miłością. Pozbawiona jakiegokolwiek słabego filmu, zawsze sprawiała mi przyjemność swoją podkręconą przemocą oraz szaleństwem. Zaś miłośnicy praktycznych efektów specjalnych jak ja zawsze mieli w nich dużo do docenienia. Trylogia Raimiego oraz remake Alvareza to dwie różne wizje, ale obie miały pewien wspólny zestaw zalet. Zaś teraz, dostaliśmy coś zupełnie nowego. Produkcję niepowiązaną w żaden sposób z poprzednimi dziełami. Od mało znanego reżysera jakim jest Lee Cronin. Brzmiało to jak interesujący sposób na rozszerzenie franczyzy, która i tak już parę razy zmieniała swoją mitologię. Niestety ,,Martwe zło: Przebudzenie" to film paru niezłych pomysłów, ale przede wszystkim średniej realizacji.
Choć jest oparty na niezłym koncepcie. W końcu nie dostaliśmy grupki przyjaciół tylko rodzinę. Do tego akcja rozgrywa się w podupadłym bloku. To odświeżający setting, który jest także nieźle wykorzystany w samym filmie. Domowe akcesoria, niesprawny budynek oraz widok z wizjera. Te rzeczy są używane do budowania napięcia oraz wspierania gore. Poza tym dostaliśmy także nieźle napisaną rodzinę. Siostra oraz matka z dziećmi to grono postaci, które wręcz prosiło się o odważne posunięcie w formie zmasakrowania ich. Jakby nie spojrzeć zwykle ciężko było kibicować bohaterom w serii nie licząc Asha. Zwykle sami prosili się o swój los. Byli nudni. Tymczasem takiej rodzinie dużo łatwiej jest współczuć. Dlatego terror spowodowany przez Necronomicon byłby tym mocniejszy. Niestety nie udało się tego dokonać.
Choć jest oparty na niezłym koncepcie. W końcu nie dostaliśmy grupki przyjaciół tylko rodzinę. Do tego akcja rozgrywa się w podupadłym bloku. To odświeżający setting, który jest także nieźle wykorzystany w samym filmie. Domowe akcesoria, niesprawny budynek oraz widok z wizjera. Te rzeczy są używane do budowania napięcia oraz wspierania gore. Poza tym dostaliśmy także nieźle napisaną rodzinę. Siostra oraz matka z dziećmi to grono postaci, które wręcz prosiło się o odważne posunięcie w formie zmasakrowania ich. Jakby nie spojrzeć zwykle ciężko było kibicować bohaterom w serii nie licząc Asha. Zwykle sami prosili się o swój los. Byli nudni. Tymczasem takiej rodzinie dużo łatwiej jest współczuć. Dlatego terror spowodowany przez Necronomicon byłby tym mocniejszy. Niestety nie udało się tego dokonać.
I to pomimo tego, że samym postaciom umiałem współczuć. Dostajemy nieco czasu, żeby ich poznać i mogę powiedzieć, iż ich relacje działają. Mają swoje konkretne charaktery oraz zainteresowania. Zaś obsada robi porządną robotę w sportretowaniu ich. Problem jest taki, że ,,Martwe zło: Przebudzenie" to po prostu bardzo zachowawczy film. Narzekać na brak szaleństwa w nim mogę, ale nie z powodu obrania poważnej koncepcji, bo ta problemem nie jest niczym w remake'u. Tu chodzi o przemoc, która nie robi jakiegokolwiek wrażenia. Ja jestem dużym fanem gore. Mnie cieszy oglądanie masakry oraz hektolitrów krwi. A produkcja Lee Cronina ma brutalność, która często jest zakrywana albo przedstawiana za pomocą średnich efektów praktycznych (niekiedy też poprzez słabe CGI). Często prosi się o pójście o krok dalej kiedy ma chociażby tą tarkę czy maszynkę do tatuaży.
Film nie zdołał zaoferować porządnej, krwawej rozrywki. A przez to cierpi nie tylko jako odsłona serii, ale również jako slasher, który miałby stać na własnych nogach. Przemoc jest w nim nudna. To samo tyczy się horroru, często sprowadzanego do jumpscare'ów. Tak taniego zabiegu nie spodziewałbym się po reżyserze klimatycznego ,,Impostora". Dlatego nawet jeśli napięcie potrafi być nieźle budowane, to częściej od bycia zatrwożonym, byłem zirytowany. ,,Martwe zło" raczej nigdy nie było straszne i lepiej działało dzięki grotesce, ale wystarczy przypomnieć sobie remake. Jego naturalizm sprawiał, że surowa przemoc oraz poważny ton faktycznie robiły wrażenie. Niestety Przebudzenie to bezpieczny film. Produkcja, która nie zadowala mnie zarówno jako fana serii jak i kogoś szukającego nietuzinkowego horroru.
Za plus można chociaż potraktować to, że jest tu pewne ciekawe rozwinięcie mitologii. Doszły jakieś interesujące zmiany związane z Necronomiconem. Do tego nawet jeśli pojawiają się pewne oczywiste elementy czy cytaty związane z serią, to tym razem nie ma tyle odtwórstwa co w remake'u. Pewne oczywiste rzeczy dla ,,Martwego zła" nawet nie pojawiają się tutaj. Jednakże filmowi wciąż ciąży to, że nie umie on w pełni wykorzystać swojego potencjału. Taki horror powinien ciekawiej portretować przemoc. Zaś realizacyjnie, nie sprawiać wrażenia jakby już 42-letnia pierwsza część, wyglądała lepiej. Bo może i Cronin nie nakręcił czegoś co wygląda brzydko (szczególnie od strony zdjęć). Tylko co z tego jeśli ja seans skończyłem z zobojętniałą twarzą.
Ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz