sobota, 19 grudnia 2020

,,Imawa no Kuni no Alice" / ,,Alice in Borderland" - recenzja

 


Netflix w końcu zrobił jakiś większy ruch w temacie aktorskich adaptacji mang zamawiając jedną, a nie po prostu kupując prawa do dystrybucji dla jakiejś już istniejącej. Padło na ,,Alice in Borderland", stosunkowo mało znaną mangę. Czy był to dobry pomysł i ta konkretna adaptacja sprawi, że ludzie w końcu zaczną inaczej patrzeć na pojawiające się adaptacje mang na tej platformie streamingowej?



Historia Netflixa związana z aktorskimi adaptacjami mang jest niezwykle wybujała. I pełna dezinformacji. Sporo osób powie, że stworzyli je wszystkie i każda z nich prezentuje zły poziom. Tymczasem jest inaczej. Nawet ,,Notatnik śmierci" z 2017 nie był nie jako tworzony przez nich tylko przez Warner Bros. Dopiero później Netflix przejął film, który zamiast trafić do kin, pojawił się na ich platformie streamingowej. To rzecz jasna było tragiczną decyzją z perspektywy czasu. Co było później? Netflix przejmował prawa do dystrybucji wielu azjatyckich adaptacji mang i oczywiście podpisywał je jako Netflix Original. To zaś sprawiło, że ludzie zaczęli myśleć iż odpowiadają za stworzenie każdej z nich. Jednak coś w końcu się zmieniło ponieważ ,,Alice in Borderland" to pierwsza, zamówiona wprost przez Netflixa adaptacja mangi. I teraz pytanie, czy ,,Alice in Borderland" sprawi, że ludzie zaczną nieco inaczej podchodzić do aktorskich adaptacji mang pojawiających się na tej platformie streamingowej?

Moim zdaniem jest szansa na to. ,,Alice in Borderland" to naprawdę porządnie wykonany serial, który powinien się spodobać wielu osobom, a do tego fani mangi też nie będą raczej narzekać. Oczywiście z materiałem źródłowym zapoznałem się i serial dość wiernie podąża za fabułą oryginału. Do tego nie jest to adaptacja zrobiona 1:1 względem mangi co jest dla mnie plusem. Zamiast widzieć to samo po raz drugi, mogę lekko inaczej doświadczać tą historię. Same zmiany natomiast są dobre. Na pewno nie idealne, bo parę rzeczy nie przypadło mi do gustu, ale nigdy nie byłoby to coś co skutecznie psułoby moje wrażenia z oglądania. Ale ogólnie oceniam co niektóre zmiany na plus.

Kolejna sprawa to warstwa techniczna. Ogólnie z aktorskimi adaptacjami mang z Azji jest ten problem, że często brakuje im wystarczającego budżetu. Stąd takie adaptacje jak ,,Attack on Titan" czy ,,Devilman" wyglądały po prostu brzydko. Co innego było dla adaptacji z USA, bo nie można odmówić takiemu ,,Ghost in the Shell" oraz ,,Alicie Battle Angel" porządnie wykonanej warstwy technicznej. A jak wygląda sprawa z ,,Alice in Borderland"? Na szczęście dobrze. W zasadzie mógłbym przyczepić się co najwyżej do bardzo nierównego CGI (ci, którzy widzieli panterę powinni zrozumieć). Na szczęście pod innymi względami widać, że włożono w to odpowiednio dużo pieniędzy i serial prezentuje się naprawdę w porządku. Miło widzieć, że Netflix nie potraktował tego projektu jako byle co i dał twórcom odpowiednie środki do zrealizowania go.

Naprawdę jestem zadowolony. Już sama manga mi się całkiem podobała i na szczęście adaptacja nie odstaje poziomem. To dalej wciągający thriller, w którym oryginalny pomysł wyjściowy jest największym plusem. Gry stale zaskakują pomysłowością, a do tego czuć w nich stawkę. Natomiast aktorom udaje się świetnie odegrać niektóre z postaci i nawet jeśli na tym etapie nie wszystkie z nich są aż tak ciekawe, to można odczuć względem nich sympatię. Do tego serial jest przyjemny dla oka, więc te 8 odcinków mija w miarę szybko. Jeśli tylko Netflix utrzyma ten poziom to kolejne, zamówione przez nich aktorskie adaptacje mang powinny być zadowalające.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz